Nie mam już swojego kurzu na półkach. W zasadzie nie mam półek. Szafek też. Faceta też.
Od dawna nie byłam tak szczęśliwa i nakręcona! Tyle rzeczy na mnie czeka, gdzieś tam. Niespodzianek. Szaleństw. Wolności. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że już od dawna nie oddycham pełną piersią. Z dnia na dzień jest coraz lżej, moja garderoba znajduje się w workach na śmieci, dokumenty i talerze, w sumie to jeden talerz, w innej części miasta. Tylko moje serce, moje serce jest na miejscu. Pompuje krew jak szalone.
Zbliża się wiosna.
Podobno jestem wielkim, wewnętrznym chaosem i rozpierdolem, nie da się ogarnąć wszystkich moich skrajności, moja dojrzałości jest pozorna i dająca złudzenie bezpieczeństwa. Ach, jak kocham być sobą! Wspaniałą sobą ;)
Świecie, nadchodzę!