sobota, 24 grudnia 2011

I o świętach znowu...

Czuję już ten świąteczny nastrój. Nagle robi się cicho, w pracy nie ma ludzi, jakaś para wpadła na przedświąteczny, szybki numerek. Nadrobiłam prasę i obdzwoniłam znajomych przed świętami (Sylwia, jak dobrze Cię było usłyszeć!). Dziś w ostatnim momencie udało mi się kupić barszczyk;) 
W Metrze przeczytałam, że tylko 40% polaków cieszy się świętami, pomimo tego, że nasi obywatele z roku na rok są coraz bardziej szczęśliwi. Zostaliśmy sprowadzeni do % i statystyk... które pokazały, że ludzie zaczęli otwarcie mówić dlaczego nie lubią świąt. Rzecz rozchodzi się... o słuchanie. Nie słuchamy. I nie zostajemy wysłuchani. Stresujemy się, bo cały rok nie mamy dla siebie czasu a kiedy przychodzi moment tych kilku wolnych dni nie mamy o czym rozmawiac. Jak mamy kupić siostrze prezent pod choinke skoro nie wiemy nawet jakie książki czyta? Kupujemy dziecku kolejną, wymarzoną zabawkę, którą i tak nie będziemy się z nim bawić. Wg Echo rodzice uważają, że odpowedni prezent kosztuje w granicach 60-100zł. Dlatego kupują taki za 200-400zł. Przecież tyle pracują, stać ich na wszystko... tylko nie na czas. Młodzież wkurza się, że musi jechać do "tej nudnej babci" zamiast oglądać n-ty raz "Kevina". A my? Chcemy mieć już to za sobą. Nie chcemy słuchać rad kochanych wujków i cioć, mam, ojców, dziadków i babć, że może wreszcie ślub, dzieci, że co to za praca, że jak ty się ubierasz, że znowu jeździsz tym rzęchem, po co Ci te studia były, a ty bez studiów dalej nie masz... Wychodzą stare rany, bóle. Zamiast sobie wybaczyć przypominamy sobie więcej i więcej złych spraw. Wypominamy sobie żale. Opychamy się sałatkami, rybkami, ciasteczkami (tuż przed sylwestrem sic!). W Cosmo wyczytałam jak ocieplić związek na zimę.. A ja się pytam do cholery po co? Po co coś ocieplać, czy związek nie powinien być cały czas ciepły? Po co w ogóle to "tej nudnej babci" jechać? Ja się pytam po co? Te prezenty, sałatki, gadki, szmatki, cudne choinki... Bo to tradycja.. Tradycją jest użeranie się ze sobą nawzajem? Kolega w pracy mi mówi: moi znajomi pracują na 3 etaty, kiedy przychodą święta i muszą usiedzieć w domu dwa dni to tylko się z żoną kłócą, na dzieci kryczą i idą chlać... Z mężem swagierki, który przecież ma to samo. Koleżanka mówi "Nie wierz statystykom" a ja słucham znajomych, widzę statusy na Facebook'u i widzę to niezadowolenie. Ja mam popieprzoną rodzinę, ja nie mam pieniędzy, ja nie mam czasu, ja pracuję w Drugi Dzień Świąt, nikt mnie nie kocha. Święta Bożego Narodzenia to chrześcijańskie święto. Samo Boże Narodzenie, czyli narodzenie Jezusa w Betlejem miało dać ludziom nadzieję na zbawienie, czyż nie? Te święta symbolizują NADZIEJĘ! (Nawet jeśli wierzysz w latającego potwora spaghetti!) Wybaczmy sobie nawzajem i sobie samym pewne rzeczy, przypomnijmy sobie, że rok temu może przy stole było nas więcej i cieszmy się tymi, którzy jeszcze z nami są. Za rok "ta nudna babcia" może nam już nie opowiedzieć jak to było po wojnie... 
 Nie ma idealnych związków, rodzin ani ludzi. Wykorzystajmy ten czas na naprawienie tego co było nie tak. Bądźmy pełni nadzieji gdyż zbliża się Nowy Rok, który może przynieść nam coś dobrego. A jeśli nie będzie tak kolorowo, to po prostu "weźmy to na klatę" i żyjmy dalej, przecież nie spotykają nas tylko dobre lub złe rzeczy. Dzięki temu możemy docenić każdą chwilę! Tylko... sobie na to pozwólmy;)
Nie dajmy się zGrinchować ;P 






środa, 21 grudnia 2011

choinka



Dojechała do mnie moja choinka;) O tak! Moja własna! Kupiłam ją za 2,90zł + światełka i ozdoby w tej samej cenie (sklepy pt. wszystko za 2,90) w klasie maturalnej w celu polepszenia sobie nastroju. Choinka ta reprezentuje wszystkie moje miłe wspomnienia świąteczne, których nie mam, a które zawsze chciałam mieć. Wraz z zakupem dostałam gratis radość świąt, bo to, że nigdy szczęśliwe dla mnie nie były nie znaczy, że nie mogą być, prawda? :) I tak mam choinkę, świąteczne radości a od dziś i śnieg, dlatego w tym roku nie boję się świąt w ogóle.W niedzielę wieczorem spędzę wieczór z rodziną. Babcia opowie rymowane historie z całego roku, wujek co robił przez ostatnich kilka miesięcy na zajęciach i gdzie był, bracia się będą wygłupiać, ciocia wysyłać do kościoła a mama spróbuje to wszystko przeżyć:) A potem odwiedzę przyjaciół i dalszą rodzinkę (która się powiększyła - zostałam 3 razy ciocią!).

Póki co, do niedzieli mam choinkę i wigilijne pyszności od mamy: pierogi, krokiety (średnio tradycyjne;p) i przepyszną kapustę z grzybami. A w sobotę w pracy zjem sobie uszka z barszczem (w moim wypadku nazywanie tej potrawy barszczem z uszkami nie ma najmniejszej racji bytu) wraz z Panem Ochroniarzem, który spędza ze mną wigilię pracująco. Nie mogę się doczekać!:)))

 Z mojego ulubionego bloga, historia choinki: http://klubczarodziei.blox.pl/2010/12/Choinka-i-jej-historia.html

poniedziałek, 19 grudnia 2011

hedonistyczna teoria świąteczna

Próbowałam cały tydzień wpaść w depresje, bo przecież tyle spraw się spierdzieliło... Wódka wypłukuje ból, a na przyjaciół zawsze można liczyć. Czy to zawsze będzie pomagać? Oby;)

Patrząc wokół, przypatrując się ludziom w pracy, na przystanku czy w sklepie zaczynam się obawiać, że anhedonia opanowała społeczeństwo. I to tuż przed świętami! Brakuje mi uśmiechu na ulicy, nie rozumiem jak można się nie cieszyć takim pięknym okresem, kiedy wieczorem w co drugim oknie zaczynają się pojawiać kolorowe choinki (moja jest już w drodze!), kioski opatulają się światełkami, jakby miało to pomóc w utrzymywaniu ciepła. W końcu mamy już prawie zimę! Na rynku można zjeść kasztany i wypić grzańca a nawet spotkać Św. Mikołaja. Wyznaję hedonizm, radość za wszelką cenę, lecz nie na siłę. Ten przedświąteczny czas jest jak plaster miodu na moje wewnętrzne, ostatnio zadane mi rany. To czas wybaczania, zjednoczenia i nie muszę wierzyć w narodziny 2000 lat temu Chrystusa. Wierzę, że pod koniec każdego roku powinniśmy zrobić rachunek sumienia i wybaczyć nie tylko innym ale przede wszystkim sobie, by móc cieszyć się każdą chwilą w nadchodzącym nowym roku. Przytulmy się do naszych bliskich i powiedzmy im jak bardzo ich kochamy. Moja hedonistyczna teoria zakłada nie żałowanie niczego, więc nie chciałabym kiedyś żałować, że nie powiedziałam komuś jak wiele dla mnie znaczy, nie warto też tracić szans, nigdy nie wiesz czy koleżanka koleżanki kolegi siostry nie stanie się Twoją najlepszą przyjaciółką, a facet z kiosku Tym Jedynym. Warto wierzyć. Warto kochać i mieć nadzieję. Szczególnie przed świętami. I uśmiechać się, dużoooooooo ;) Let's celebrate your life!

Wiedziałam, że w te święta wydarzą się cuda;) Wróciła do Polski moja ciocia, której nie było tu od ponad 10-ciu lat ! I coś jeszcze się wydarza... Ale z tym szaa, to będzie moje życzenie na gwiazdkę;)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

poniedziałek nie jest zły

"Myślę, więc jestem". Upewniam się o swoim istnieniu myśląc...

Za mną ciężki weekend, zajęcia, praca, zajęcia, praca, zajęcia. Dużo obowiązków daje mi kopa do robienia więcej, częściej, mocniej. Zdobywanie szczytów staje się nałogiem, "podbijanie" siebie, dążenia... Czy to wyścig szczurów? Czy to społeczna presja? A może szczęśliwe robienie tego, co się chce?:) Człowiek, który stoi w miejscu cofa się. Dotyczy to również naszych relacji z innymi, przyjaźni, związków, wszystko to musi się rozwijać nawet jeśli w nie taką stronę jak byśmy chcieli. Nie możemy być wiecznie Bolkiem i Lolkiem? Księżniczką i Księciem? Czy bajki zawsze muszą się kończyć...?

Weekend choć ciężki zapisuje jako bardzo udany. Jak dobrze studiować z takimi ludźmi;) Przy okazji chciałabym polecić loft  na rogu ulic Łaciarskiej i Nożowniczej, szczególnie dla studentów WNHiP, bo mamy tam 5 minut;) Otwarte od 9 i do zwykłej kawy dostaje się na wynos gratis;) za 5zł! Fajna obsługa, klimatyczne miejsce, trzeba się tam wybrać wieczorem również;)

środa, 7 grudnia 2011

all WE need

 


Wszystko czego potrzebujemy to miłość. A i owszem! Czym byłby nasz świat bez ludzi, którzy nas kochają, i których kochamy my? 

Najwyższą wartością życia człowieka to PRZYJAŹŃ. Na nią trzeba sobie zasłużyć, to miłość nie za darmo. To możliwość przytulenia się do przyjaciela bez słów, to wspólne rozwiązywanie problemów i ich tworzenie;) Bywałam zakochana, ale czy kiedykolwiek kochałam kogoś bardziej niż moich najbliższych przyjaciół? Szczególnie jednego, który od tylu lat jest zawsze przy mnie, głaszcze i wysłuchuje (tak Dziubasku, to o Tobie;p). Czy możliwe, że to właśnie przyjaciele są naszymi "soulmates" ? Czy w dobie wolnych związków, jednonocnych romansów, wolności słowa i możliwości bycia kim się chce, gdzie już nie ma przymusu posiadania trójki dzieci, ogródka i płotka a single już nie są wyrzutkami społeczeństwa, czy właśnie teraz, gdy rozwody są częstsze niż śluby a rozstania niczym zerwanie umowy z długoletnim operatorem komórkowym... Czy właśnie dziś to przyjaciele są naszymi "połówkami jabłka"? Do kogo innego zwracamy się po n-tym zerwaniu, kto się nami opiekuje gdy jesteśmy chorzy, komu przynosimy piwo w zły dzień i robimy wspólnie kanapki do pracy? Owszem, ludzie się zmieniają, niektóre przyjaźnie idą do lamusa, inne przetrwają do końca świata i jeden dzień dłużej. Pięknie o tym napisała J., mój jednorożec;) 

Cieszę się, że spotykam takich cudownych ludzi na swojej drodze. Właśnie tu, w mieście spotkań !

Poza tym, ludzie, pamiętajmy, że jesteśmy jedną, wielką rodziną, we are the world :)

Peace!

wtorek, 6 grudnia 2011

Z życia singielki

Randki to ciekawe doświadczenie. Dużo emocji, ciekawość, lekkie zawstydzenie, spięcie. Pokładana nadzieja na coś wyjątkowego. Cudowny pocałunek na koniec. Eh... Piękny, romantyczny obraz. W rzeczywistości pierwsza randka może nas zaskoczyć wyjątkowością mniej standardową;)
Czwartek, godz 16:30. Umówiona na pierwszą randkę z Panem P., spacer. Na początek zaskoczył mnie brak jednego zęba z przodu. Lecz niespodzianek nie było końca! Zapytałam się gdzie idziemy. I po co mi to było? Po co? Jak bym się spacerem cieszyć samym nie mogła. Odpowiedzi jaką dostałam się nie spodziewałam: "Chodźmy w stronę Hubskiej. Tam jest parking policyjny, muszę sprawdzić czy jest tam motor takiego kolesia. Muszę mu wjebać". Romantyczność to nie jest moja najmocniejsza cecha, ale do cholery! Na pierwszej randce? Taki tekst?
Co było potem? Oglądanie rybek w Arkadach Wrocławskich i porywające opowieści o najebaniu tego, tamtego. Opisy fascynacji serialem "Dexter" i chęcią bycia/byciem podobnym do bohatera, wywody na temat braku integracji z rodziną i w ogóle całym światem (zresztą i tak większą część ludzkości pragnął pozbawić żywota [w mało delikatne sposoby, jak Dexter]). Gdy stwierdziłam, że chyba ma o sobie za wysokie mniemanie, gdyż nikt nie ma prawa decydować o życiu innych dostałam zapewnienie moich (wg jego głębokiej analizy) ciężkich przeżyć, tj. gwałt i molestowanie (do wyboru obie opcje, bądź tylko jedna) a moje spięcie gdy tylko próbował mnie w jakikolwiek sposób dotknąć skwitował moim strachem przed relacjami z innymi (nigdy w życiu przed nim samym), szczególnie z mężczyznami. 
Jakkolwiek, spotkanie nie było zupełnie nieudane. Dowiedziałam się o swoim podobieństwie do surykatek i Ikei, cytuje: "Surykatki są pojebane. Nie rozumiem istnienia surykatek. A Ty jesteś taką kobietą surykatką, nie można Cię rozgryść. Twój świat jest jak jebana Ikea, kolorowy i wszystko tam można znaleźć".
Po dwóch dniach od tej cudownej randki dostałam wiadomość, że przeprasza, że się nie odzywał, ale kumpel wyszedł z paki i dwa dni pili. Oczywiście nigdy już się do niego nie odezwałam.
Kolejne ciekawe, nowe doświadczenie za mną :D

Po co i dlaczego?

W pierwszym poście wypadałoby się przedstawić i wytłumaczyć po co i dlaczego ten blog powstał. Piszę pod pseudonimem (Flora – rzymska odpowiedniczka greckiej bogini Chloris, bogini roślinności wiosennej w stadium kwitnienia). To jest mój pierwszy blog, będzie dotyczył randek, związków międzyludzkich, ciekawych, wrocławskich miejsc oraz wydarzeń. Będzie to moje zupełnie subiektywne spojrzenie.


Co mnie zainspirowało? Ludzie, Wrocław, spotkania... Ilość lajków pod postami na FaceBooku ;)


Mam nadzieję, że będzie się podobało:)


Buziaki :*