sobota, 26 maja 2012

Latanie cd.

MĘSKIE GOSPODARSTWO, Wisława Szymborska


"Należy do tych mężczyzn, co wszystko chcą robić sami.
Trzeba go kochać łącznie z półkami i szufladami.
Z tym co na szafkach, w szafkach i co spod szafek wystaje.
Nie ma rzeczy, co nigdy na nic się nie przydaje.
(...)
trzy piórka kurki wodnej znad jeziora Mamry,
kilka korków szampana uwięzłych w cemencie,
dwa szkiełka osmalone przy eksperymencie,
stos deszczułek i sztabek, kartoników i płytek,
z których był albo będzie przypuszczalny pożytek,
(...)
A gdyby - zapytałam - wyrzucić to czy owo?
Mężczyzna, którego kocham, spojrzał na mnie surowo"


"Wierszyk napisany na imieniny, gdzieś w latach 70-tych. Szanowny Solenizant nie wzdragał się go przyjąć. (Przyp. aut.)"

Wcale nie jestem wielką fanką Szymborskiej, nigdy nie byłam, znam ledwie parę wierszy, w tym o kocie, dla kociar obowiązkowo. Kolejny raz zainspirowana WO postanowiłam jednak trochę tą fanką zostać. A to za sprawą wiersza, który własnoręcznie przepisałam, nie skopiowałam a można go przeczytać na początku tekstu. Artykuł o poetce i jej 23-letnim związku należy do tych, które czyta się z przerwami na chwilę rozmyślenia. 
Oczywiście przeczytałam go wracając z pracy tramwajem, dalej latając. Czuję się coraz lepiej w tym lataniu, myślę nawet, że zaryzykuję i powiem, że je pokochałam. Słucham płyt, których do tej pory nie słuchałam, i budzę się przy muzyce, przy której do tej pory się nie budziłam. I w ogóle mi to nie przeszkadza! Ostatnio mało mi przeszkadza czy dokucza. Jakby mój mózg postanowił zostać globalnym dostawcą endorfin. 


Jestem szczęśliwa ;))



sobota, 19 maja 2012

Anamneses

Znikłam na kilka dni. Wszystko przez pierwszą edycję Międzynarodowego Festiwalu Historycznego Wiek XX. Anamneses trwającego we Wrocławiu od 12 do 16 maja. Anamneses - z greckiego "odpomnienie" to motyw przewodni festiwalu, który ma na celu przywrócenie pamięci wydarzeń z okresu 1933 - 1945. Oprócz tematycznych debat w dzień, wieczorami odbywał się VI Przegląd Filmów Historycznych "Kogo kręci kino historyczne?" pt. "W cieniu swastyki i czerwonej gwiazdy". Do tego warsztaty, wystawy, koncerty i spotkania ze znawcami kina, historykami i artystami. 

Grafik ułożył mi się tak pięknie, że mogłam spokojnie brać udział we wszystkich wydarzeniach. Oczywiście nie udało mi się być wszędzie i zawsze, ale 3 debaty na 7 i 5 filmów na 9 to całkiem dobrze. Najliczniej oblegana była debata pierwsza - "Skrwawione ziemie". Dyskutowali: Jochen Bohler, Jarosław Hrycak, Grzegorz Hryciuk (z naszego wrocławskiego Instytutu Historycznego) oraz gość specjalny, autor książki o tytule debaty - Timothy Snyder. Prowadził Andrzej Brzeziecki. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie pełna sala Ossolineum na tak niszowym przedsięwzięciu. Następne wydarzenia nie były tak oblegane, na szczęście. Nie brakowało mi tłumów na żadnym z nich. 

Mój kalendarz już dawno nie był tak zapisany! Z debaty do kina, na drugi dzień mocny spektakl "Czas terroru", debata i kino, kino i nagle koniec. Ostatni dzień. I najpiękniejszy. Ostatnia debata "Totalitaryzm a kino" dla mnie była najlepsza! Może dlatego, że łączyła dwie rzeczy, które mnie mega kręcą. Goście: Monika Mikusova, Balazs Varga i Agnieszka Holland. Świetny prowadzący: Robert Kostro. Zrobiłam całą listę filmów "must see". Dyskusja odpowiedziała na najważniejsze pytania jakie miałam. "Czemu kino wciąż się zajmuje zbrodnią?", "Czy najważniejsze filmy powstały w czasach komunizmu?", "Jak daleko może pójść kino? Czy "W ciemności" nie jest zbyt ładny?", "Jaka jest odpowiedzialność reżysera za prawdę w jego filmie?" Polecam pooglądaćNa sam koniec odbyło się spotkanie z Panią Agnieszką Holland, która opowiadała o powstawaniu filmu "Gorzkie żniwa" i nie tylko. Nie wiedziałam jaka to cudowna osobowość. Oczywiście podeszłam później i poprosiłam o autograf na plakacie festiwalowym. 

Generalnie jestem pod wrażeniem organizacji festiwalu, bez większych wpadek, miła obsługa. Było super! Teraz tylko pozostaje mi oprawić plakat z autografem i powiesić na ścianie. 

Teraz z innej beczki:) Kobieta, która ostatnio zachwyca mnie swoją płytą a szczególnie tym utworem:


Eblouie par la nuit

Eblouie par la nuit à coup de lumière mortelle 
A frôler les bagnoles les yeux comme des têtes d’épingle. 
J’t'ai attendu 100 ans dans les rues en noir et blanc 
Tu es venu en sifflant.

Eblouie par la nuit à coup de lumière mortelle 
A shooter les canettes aussi paumé qu’un navire 
Si j’en ai perdu la tête j't’ai aimé et même pire 
Tu es venu en sifflant.

Eblouie par la nuit à coup de lumière mortelle 
A-il aimé la vie ou la regarder juste passer? 
De nos nuits de fumette il ne reste presque rien
Que tes cendres au matin 
A ce métro rempli des vertiges de la vie 
A la prochaine station,petit européen. 
Mets ta main,dessend-la au dessous de mon coeur.

Eblouie par la nuit à coup de lumière mortelle 
Un dernier tour de piste avec la main au bout 
J’t'ai attendu 100 ans dans les rues en noir et blanc 
Tu es venu en sifflant.

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Otarlam sie o samochody, oczy jak glowki od szpilki
Czekalam na ciebie 100 lat na czarno białych ulicach
A Ty przyszedłeś pogwizdując.

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Strzelając do puszek, zagubiona niczym statek
Jesli stracilam głowę to przez kochanie Cię, i jeszcze gorzej -
Bo Ty przyszedłeś pogwizdując.

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Kochal on zycie czy tylko patrzył jak ono przemija?
Z naszych przepalonych nocy prawie nic nie zostalo
Tylko popiół nad ranem
W tym metrze pełnym zakrętów życia
Na nastepnym przystanku, maly europejczyku.
Poloz dłoń na miejscu pod moim sercem

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Ostatnie okrążenie toru, do samego końca
Czekalam na ciebie 100 lat na czarno białych ulicach
A Ty przyszedłeś pogwizdując.

czwartek, 10 maja 2012

Ja laaaaatam;)

Łapie się na tym, że zamiast chodzić po tej ziemi jak na ludzia zwykłego przystało, ja latam. Latam zygzakiem uliczkami przy wrocławskim rynku. Nie pamiętam kiedy ostatnio szłam prostą drogą. Latam po wyspach i górach. Latam z piwem i bez piwa. Latam jedząc pizzę i śpiąco wpatrując się w żółtą poduszkę. Latam próbując się zaprzyjaźnić z żółwiem. Latam do pracy i po Hali Targowej ze świeżą bazylią. Latam w tramwaju i sklepie. Latam na koncerty i tam gdzie prawie całą zimę mnie nie było. Najdziwniejsze, że nikt nie zauważa, że się unoszę nad ziemią. Jakby latanie było takie codziennie spotykane. Hmmm... W końcu mamy maj;) 


Latanie w ogóle nie jest uciążliwe. Wręcz przeciwnie, stopy się nie męczą hihihi:D  I chociaż w wyobraźni pewnie posuwam się za daleko, może nadzieje mam za duże, może nie można za długo latać. Ale w tym momencie pojawienie się zdrowego rozsądku jest tak prawdopodobne jak burza śnieżna na Saharze. Po co mi on? Ten rozsądek. Jak gdyby mógł kiedykolwiek wpływać na decyzje serca. Historia nie zna takich przypadków. A ja bardzo lubię historię. 


To niesamowite jak zmienia się brzmienie muzyki kiedy się lata. Czuję się taka seksualna, kobieca i każdy rytm drga mi w żyłach i włosy pachną lasem. I mam ochotę na słońce i wdycham, wdycham tę wiosnę znad ulic i rzeki tego wspaniałego miasta, w którym szczęśliwie przyszło mi mieszkać.


Moja ulubiona Jopek, która towarzyszy mi od imprezy u mojej kochanej J., na której zrozumiałam co mam zrobić:

piątek, 4 maja 2012

Deszczowa

Ostatnio mam szczęście do deszczu. Serio. Nic mnie tak nie cieszy jak on. Jest bardzo wyjątkowy w tym tygodniu... 
Chciałam się pochwalić. Wena ostatnio mi wróciła do pisania na papierze. Kreślenia, zmienianie, nacinanie, przewracanie... Taka zabawa słowami. Dobra zabawa;) Nawet musiałam podbiec z tramwaju na najbliższą ławkę, żeby szybko skończyć myśl. Okazało się, że na portalu opowiadania.pl jeszcze istnieje mój profil;) Publikuję tam już od... 5 lat? Jakoś tak;) A ostatni raz... Rok temu! Nie wierzę... Taki zastój miałam? Jak widać. Ale się poprawiam już! Dziś dodałam wreszcie coś nowego. Zresztą napisałam to kilka godzin temu. Czyżby wiosna obudziła we mnie wenę? A może to fiołki?