środa, 8 sierpnia 2012

Tańczę to sobie

I był Woodstock. I jest już codzienność. 

Wspominam G., bo  pierwszy raz mi puścił Świetliki.


Moje szczęście mnie utechnicznia. Mogę pisać na normalnej klawiaturze. Zdradzam swojego laptopa? Założyłam słuchawki by móc pisać i czytać z J. wiersze przez neta i słuchać Świetlików. Trzeba jakoś funkcjonować w coraz bardziej uporządkowanym, damsko-męskim społeczeństwie dwuosobowym. 

Był Woodstock. Była moc! Był M. i był D. i była J. i nawet K. i mnóstwo pozytywnych ludzisków! Koncerty, spotkania, kolejki, kąpiele w lodowatej wodzie... I powrót najlepszy z powrotów! 130km Hondą Blackbird 240km/h !!! Autostop forever (motorstop?;>) :)

Nie do opisania. Za rok znów. 

Dobre jest dziś. Odnalazłam przypadkiem zaginiony swój tekst sprzed prawie pół roku. I nie od tego jest ten blog, ale wyjątkowo zamieszczę go i tu:


na kochanie
odprężam się Tobą
w każdym moim rogu
schowku
i pod biurkiem
w świeczce

ulotnić się

dla jasności

w mega-teraźniejszości
jeszcze istnieje
bardzo teraźniejszo
pół-feniksowy
środek 
pomarańczowości

pogodowość się wiośni
spisek i schody
radościć choinka przestała 
czekolady brak

endorfin mi od Ciebie nie dość
być ograniczonym skórą 
zbiorem hormonu E

póki nie spadnę ze schodów
...

puk puk
ja tu!
i Ty tu
puk puk
nie wiem jak mogę
daleko pukać
piwem spodchoinkowym

co ja z tą choinką
jak nikt

jest gorzej
nie zwracam uwagi na burze
nagle
to wiem

obłędnie warcić życie
ot co

no to

no

herbatniki z magnezem