Próbowałam cały tydzień wpaść w depresje, bo przecież tyle spraw się spierdzieliło... Wódka wypłukuje ból, a na przyjaciół zawsze można liczyć. Czy to zawsze będzie pomagać? Oby;)
Patrząc wokół, przypatrując się ludziom w pracy, na przystanku czy w sklepie zaczynam się obawiać, że anhedonia opanowała społeczeństwo. I to tuż przed świętami! Brakuje mi uśmiechu na ulicy, nie rozumiem jak można się nie cieszyć takim pięknym okresem, kiedy wieczorem w co drugim oknie zaczynają się pojawiać kolorowe choinki (moja jest już w drodze!), kioski opatulają się światełkami, jakby miało to pomóc w utrzymywaniu ciepła. W końcu mamy już prawie zimę! Na rynku można zjeść kasztany i wypić grzańca a nawet spotkać Św. Mikołaja. Wyznaję hedonizm, radość za wszelką cenę, lecz nie na siłę. Ten przedświąteczny czas jest jak plaster miodu na moje wewnętrzne, ostatnio zadane mi rany. To czas wybaczania, zjednoczenia i nie muszę wierzyć w narodziny 2000 lat temu Chrystusa. Wierzę, że pod koniec każdego roku powinniśmy zrobić rachunek sumienia i wybaczyć nie tylko innym ale przede wszystkim sobie, by móc cieszyć się każdą chwilą w nadchodzącym nowym roku. Przytulmy się do naszych bliskich i powiedzmy im jak bardzo ich kochamy. Moja hedonistyczna teoria zakłada nie żałowanie niczego, więc nie chciałabym kiedyś żałować, że nie powiedziałam komuś jak wiele dla mnie znaczy, nie warto też tracić szans, nigdy nie wiesz czy koleżanka koleżanki kolegi siostry nie stanie się Twoją najlepszą przyjaciółką, a facet z kiosku Tym Jedynym. Warto wierzyć. Warto kochać i mieć nadzieję. Szczególnie przed świętami. I uśmiechać się, dużoooooooo ;) Let's celebrate your life!
Wiedziałam, że w te święta wydarzą się cuda;) Wróciła do Polski moja ciocia, której nie było tu od ponad 10-ciu lat ! I coś jeszcze się wydarza... Ale z tym szaa, to będzie moje życzenie na gwiazdkę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz