sobota, 7 kwietnia 2012

Love is not a victory march

Nie jem jajek, nie jem kiełbasy i nie emigruje do mamy. Za to dostałam od niej paczkę żywnościową co pozwala mi się obżerać na te święta. Zamiast święcić wiklinę oglądam Almodovara. 


Znowu zostałam sama. Na własne życzenie. I nie mam z kim oglądać tego Almodovara, ale wiem, że tak jest lepiej niż coś udawać czy robić na siłę. Jest wiosna a ja bym chciała znaleźć się na chwilę za miastem w słoneczny dzień i poszukać z kimś fiołków na skarpie, zanurzyć się w ich zapachu i żadnego nie zerwać. Zastanawiam się co jest dobre a co złe i co się powinno. Po co? Włączę lepiej już ten film, tylko przyniosę sobie sernik...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz