To ja jeszcze raz, ale ostatni wspomnę o świętach. Pisałam, że to czas nadziei. O czymś jednak zapomniałam. Zapomniałam o Nowym Roku! Bo czy jest inny dzień, w którym bardziej jesteśmy przepełnieni nadzieją? Liczymy, że teraz mąż przestanie pić, kasy będzie więcej, praca lepsza, facet przestanie oglądać mecze, a dziewczyna zacznie... Lub w ogóle, żeby ktoś był. Przecież mamy Nowy Rok! I możemy zrobić z nim co chcemy... Sale fitness, baseny, siłownie w styczniu są przepełnione, najwięcej ludzi wtedy zaczyna terapie oraz najwięcej wniosków o rozwód trafia do sądu. Chcemy zmienić swoje życie na lepsze. I dobrze, to jest bodziec do zmian. Ale czy to też nie znaczy, że jesteśmy wiecznie niezadowoleni? Przecież statystyki mówią, że z roku na rok jesteśmy szczęśliwsi (jak już wspominałam). A czy krokiem do szczęścia nie jest akceptowanie... ?
Przeczytałam cudowny wywiad Dariusza Zborka z Panią Agnieszką Gawlikowską - Świerczyńską w świątecznych Wysokich Obcasach. Dawno nie dostałam takiej dawki pozytywnego myślenia! Pani Agnieszka była więźniarką w Ravensbruck od 1941roku. Teraz ma, jak sama mówi, dopiero 90 lat. Jest lekarzem, założyła rodzinę. Cieszy się każdym dniem i lubi swoje życie. W wywiadzie daje czytelnikowi gotową receptę na przetrwanie: "W każdej sytuacji znaleźć swoje miejsce, odkryć, że to, co nas spotyka, nie jest złe". Najchętniej zacytowałabym cały artykuł, jest świetny, ale namawiam do przeczytania tej cudownej historii.
Wywiady Dariusza Zborka można znaleźć w książce "Zycie. Przewodnik Praktyczny". Sprawię ją sobie, jeśli uda mi się zrealizować te plany, które mam na styczeń. O tak, od wielu lat, co rok, robię Listę Postanowień na Nowy Rok. I, uwaga!, w ciągu roku odhaczam zaliczone punkty. W 2011 jednak tego nie zrobiłam... Nie wiem dlaczego. Teraz widać skutki :D Na mojej tegorocznej liście znalazły się standardowe punkty jak 9. Nauczyć się niemieckiego oraz coś zupełnie szalonego jak 7. Polecieć Last minute (gdzieś). Mam zamiar je wszystkie zrealizować!
Jestem pełna nadziei na 2012 rok. Zgodnie z moim życiowym mottem "Spraw, aby każdy dzień stał się najpiękniejszym dniem Twojego życia" oraz przekazem Pani Agnieszki, pomyślałam sobie, dlaczego nie? Dlaczego ten dzień nie miałby być najpiękniejszym Nowym Rokiem jaki przeżyłam? Przecież po północy byłam wśród najbliższych, spędziłam dzień w pracy, którą uwielbiam, a przed wyjściem zrobiłam herbatę na kaca współlokatorom. A po pracy Redd's cranberry! Trzeba czegoś więcej do szczęścia? Mi nie;)
A idąc dalej tym tropem... Dlaczego nie sprawić, żeby 2012 rok był najpiękniejszym rokiem w moim życiu?
Nie widzę przeszkód!!!
Nie pozostaje nic innego jak pogratulować pozytywnego podejścia. To już w zasadzie połowa drogi do tego, by rok 2012 rzeczywiście był tym najlepszym, najpiękniejszym. W końcu to, jak postrzegamy świat, czyni go takim a nie innym. My sami decydujemy jakim chcemy go widzieć i czy szklanka, która przed nami stoi jest półpełna czy półpusta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witaj, trafiłam całkiem przypadkiem na Twojego bloga, jest pełen pozytywnych emocji i zapomnienia o szarości rzeczywistości, ale czy Ty naprawdę tak traktujesz życie? Z takim optymizmem czy to tylko "pic na wodę"? Skąd czerpiesz energię? Nie jestem pesymistką, ale chyba nie umiem tak jak Ty, np dziś wkurzyłam się, gdy zobaczyłam, że w Biedronce bułki podrożały z 25gr na 28gr. Prosze o odpowiedz, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa idąc do sklepu widzę kolorową potrawę na talerzu (pewnie dlatego też zawsze wydaje za dużo:D). Staram się każdego dnia pamiętać, że jutro mogę coś stracić i chce się cieszyć tym co mam, póki to mam. Oczywiście też miewam złe humory, los nie traktował mnie delikatnie, nie jestem z dobrej rodziny i nie skończyłam dobrej szkoły (ale taką jaką chciałam). Od kilku lat trafiam jednak na cudownych ludzi, to od nich czerpię energię, by kochać świat. Trzeba było czasu by to do mnie dotarło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Gdzie takich cudownych ludzi znaleźć? Ja niestety trafiam na tych złych, co jak dzieci chcą mi dokopać mimo że juz dawno przestaliśmy być dziećmi, oczywiście mam swoją połówkę, za którą dziękuje Bogu. Ale co zrobić z tymi wrogami, których nie chce mieć a jednak mam..to przez nich radosny pierwszy wieczór nowego roku staje się smutnym..gdy chce im powiedzieć w twarz aby się odpieprzyli,ale boje sie, że gdy juz przed nimi staje to braknie mi odwagi...
OdpowiedzUsuńTrzeba na nich zasłużyć. Być miłą osobą dla wszystkich. Karma. Każdy zły uczynek wraca, tak samo jak dobry. Napełniam się energią pozytywną i staram się ją wyłapywać, zamknąć się na ławce w parku i obserwować łabędzie. Celebrować rzeczy, które się lubi, picie herbaty, spacery, zakupy, malowanie paznokci, każdy coś takiego ma.
OdpowiedzUsuńPoza tym nikt nas nie może obrazić jeśli mu na to nie pozwolimy. Jeśli wyklnie Cię bezdomny i znajomy, to przejmujesz się tylko w drugim przypadku. Widzisz. Masz wybór, możesz się też w ogóle nie przejmować, lub wziąć "na klatę" to co ktoś chce nam powiedzieć, przesiać przez sito zastanowić się czy nie ma racji. Masz wybór. I nie mów, że nie umiesz, bo wszystkiego się można nauczyć, nawet suahili:P
Niestety nie do końca się zgodzę z tym co napisałaś, tak było w Twoim przypadku i to przyniosło Ci sukces. Ja sobie nie mam nic do zarzucenia, nie byłam wredna i nieznośna, po prostu mnie wykorzystali jako postać do posmiania się, nie będę tego opowiadać bo chyba nie po to założyłaś bloga, aby Ci się tu ludzie wypłakiwali na ramieniu;) ale chyba masz rację- pozwoliłam im na to. nie zrobiłam nic aby przestali, ale to ze strachu,że gdy zareaguję to będzie jeszcze gorzej i będą ze mnie szydzić otwarcie a tak to robili to w ukryciu..dziekuję za wysłuchanie i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuń