Jestem trochę przerażona i jest mi też smutno. Muszę pogodzić się z nieakceptacją moich decyzji przez innych. To nie jest łatwe. Kiedy robisz coś czego społeczeństwo nie akceptuje bądź, a to jeszcze gorzej chyba, nie robisz tego co społeczeństwo od ciebie wymaga musisz staczać mini bitwy prawie każdego dnia. A to rodzi w tobie poczucie winy, że coś jest nie tak, że nie spełniasz wymagań. Nawet jeśli twoje decyzje są w pełni świadome, przemyślane, nawet lekko altruistyczne, pozbawione egoistycznych pobudek to nie dopasowując się do społeczeństwa zostajesz odrzucona(y). A takie zachowanie rani, bo przecież każdy ma prawo do życia takiego jakie chce mieć, ma wybór jak i co i gdzie będzie robił. Dlaczego więc patrzycie na kogoś kto idzie inną ściężką tak niedowierzająco? Gdy romawiam z kimś i mówię, że chcę żyć tak a nie inaczej, zawsze słyszę o tym, że nie powinnam, a raczej, że powinnam zrobić pewne rzeczy, z których świadomie chce zrezygnować. Mam powody, mam argumenty, na nic... Czuję się wtedy źle, tak jak dzisiaj, przyciągam złe myśli, nawet artykuł na jakimś portalu informacyjnym przekonuje, że moje decyzje prowadzą do przyśpieszonej neurodegeneracji. Sprawdzili to na owocówkach, które mają takie same geny jak homo spiens. Po takich rozmowach mam zawsze koszmary, a wg piramidy Maslowa potrzeby przynależności, szacunku i uznania są tak wysoko...
Wiem, że któregoś dnia w ogóle się tym nie będę przejmować, to kwestia pracy nad sobą, a ja pracuję. Ciężko. Ale zanim to nastąpi będzie mi smutno za każdym razem kiedy zobaczę to konkretne spojrzenie i zupełnie podświadomie, bo przecież dobrze wiem co robię, zareaguje tak jak teraz, pojawią się koszmary pokazujące jak źle się czuję z tym spojrzeniem.
A żeby z dnia na dzień było coraz lepiej - medytacja, medytacja, medytacja! I dużo zieloności!!! Bo to kolor nadzieji jest.
A to kawałek, który zawsze stawia mnie na nogi:
Wiem, że któregoś dnia w ogóle się tym nie będę przejmować, to kwestia pracy nad sobą, a ja pracuję. Ciężko. Ale zanim to nastąpi będzie mi smutno za każdym razem kiedy zobaczę to konkretne spojrzenie i zupełnie podświadomie, bo przecież dobrze wiem co robię, zareaguje tak jak teraz, pojawią się koszmary pokazujące jak źle się czuję z tym spojrzeniem.
A żeby z dnia na dzień było coraz lepiej - medytacja, medytacja, medytacja! I dużo zieloności!!! Bo to kolor nadzieji jest.
A to kawałek, który zawsze stawia mnie na nogi:
Po jakimś czasie, gdy nie będziesz juz smutna i podjęte decyzję okażą się strzałem w dziesiątkę poczujesz zadowolenie z siebie, dumę z własnej silnej woli i konsekwencji. Przyjaciele mają to do siebie, że powinni akceptować decyzje swoich przyjaciół, nawet gdy im się je nie podobają, nie mówiąc już o należytym wsparciu. Z czasem i tak to zaakceptują i odpuszczą (jeśli będzie im na Tobie zależeć, a pisałaś,że otaczający Cie ludzie są wspaniali więc na pewno będzie im zależało). Indywidualizm jest piękny;) a głos Whitney Houston każdego stawia na nogi. Trzymaj się cieplutko, wreszcie zima!;)
OdpowiedzUsuńJuż mi nie jest smutno;) Ale przykre jest to jak społeczeństwo reaguje. I nie mówię tu o moich dziubaskach ;) Oni zawsze mnie wspierają. Mówię o ludziach z dalszego otoczenia, którzy wiedzą lepiej. Na co dzień mam to gdzieś, ale czasem przychodzi taki dzień jak wtedy i o masz:D
OdpowiedzUsuń