piątek, 27 grudnia 2013

Choinka i chmury - moje święta

Piszę tego bloga już ponad dwa lata! 
Choinkę mam dalej tą samą, tylko z nowymi światełkami. Stoi już od początku grudnia, poprawia humor każdego wieczora. Praktycznie jej nie gaszę ;) Sprawia tyle radości co przy wpisie dwa lata temu, tyle czasu już minęło. Inne mieszkanie, nawet zupełnie inna część miasta, nowe bombki, na pewno inna już trochę ja. A pod choinką pyszne mandarynki, piwo - prezent od współlokatora i nowa szczotka do włosów - prezent od mikołaja, czyli ode mnie samej. 


Święta spędziłam bardzo fajnie, zdążyłam zrobić zakupy przed zamknięciem wszystkiego, poleniłam się w pracy trochę, w końcu nic się nie dzieje w hotelu w te dni. Odwiedziłam przyjaciółkę w Jeleniej Górze, której obiecywałam to od lat. Po drodze czekały na mnie piękne, PIĘKNE widoki! Niesamowite pomarańczowe chmury na tle błękitnego nieba, w oddali góry i biały puch na szczytach. Postanowiłam lepiej poznać Dolny Śląsk w nadchodzącym Nowym Roku, tu jest tak cudownie! Byłam pod takim wrażeniem, że nagrałam filmik, 6 minut niesamowitych widoków!


W tym roku zauważyłam, że dużo osób zostało we Wrocławiu zamiast odwiedzać rodzinę, wracać do rodzinnych miejsc. Z roku na rok coraz więcej osób "wymiguje się" od świąt, w tym roku dużo więcej ludzi zazdrościło mi, że spędzam święta w pracy, w tamtym roku wszyscy mi współczuli. Jednocześnie rozmawiając ze znajomymi usłyszałam od paru osób, że mają już dość tych świąt jeszcze przed Wigilią. A ja zazdroszczę im góry żarcia! Dlaczego tak często robimy sobie na złość, gdzie zrozumienie dla innych, po co wkładać negatywne emocje w wigilijne jedzenie? W wolne, poświąteczne dni planuje zrobić to wszystko na co na co dzień nie mam czasu. Szczególnie spędzić je z przyjaciółmi i znajomymi. Czeka też na mnie niedokończona lista noworocznych postanowień, na której znowu znajdzie się "Nauczyć się niemieckiego". To był całkiem dobry rok, dużo podróży, trzeba to będzie podsumować też. 

czwartek, 14 listopada 2013

Krok w tył

Czasem by ruszyć naprzód trzeba dać krok w tył. Choćby po to by się rozpędzić. Cofam się, począwszy od wspomnień, bo początek listopada to dużo wspomnień... 10 lat temu zmarł mój ukochany dziadek, 8 lat temu przeżywałam swój pierwszy raz i pierwszą miłość, a 3 lata temu, tuż po przeprowadzce do Wrocławia poznałam A. To tylko nieliczne, ważne wydarzenia mające miejsce w tym czasie, stąd pewnie to morze wspomnień i rozmyślań. Zamykam się w sobie i układam to co zostało rozwalone. Taki restart systemu. Cofam się i szukam błędów, które popełniłam, staram się by wyszło planowo. 

I tak. Cofam się. Czuję, że w miejscu, w którym byłam nie powinnam być, po drodze może źle skręciłam, może nie widzę, że idę tą bardziej dziurawą stroną ścieżki. Już bardziej "na zimno" oceniam sytuację, coraz lepiej poznaje samą siebie, szukam najlepszych rozwiązań. Pozbawiam się trochę naiwnych nadzieji na rzecz realnych pomysłów. I chcę skosztować czegoś nowego. Coś na co nie miałam dotychczas odwagi, okazji lub czasu. I cieknie mi już ślinka na myśl o tym nieznanym, choć nie wiem co to jeszcze jest.

Idzie zima, gdyby nie studia, spakowałabym się i wyjechała na południe. Matka Natura chyba miała kaca jak przydzielała mnie do tego kraju zimnego przez pół roku. 

A póki co mam siniaki, zakwasy i odrapany łokieć po dwóch dniach rockowych koncertów (wrockowe konfrontacje). Spędzić Święto Niepodległości na koncercie Kultu to niepowtarzalne przeżycie - śpiewać "Polskę" pod flagą Polski... 
Marzę o masażu !


niedziela, 3 listopada 2013

Przerwa

Zmieniłam pracę, co wiąże się z przecudownym, 6-cio dniowym woooolnym!! Prawie jak krótki urlop, szkoda tylko, że bezpłatny. Wyzwalajac się z jednej umowy, a przed podpisaniem nowej człowiek odczuwa bezrobotną wolność, która jest o tyle w porządku, że trwa tylko kilka dni. 

Nie mogłam się więc powstrzymać od szybkiego numerku z autostopem! Postanowiłam odwiedzić Najlepszą Babcię i wypić z braćmi piwo. To tylko 500km z Wrocławia, ok 6-8 godzin stopem. Plecak na plecy, tekturka w łapę i dobry nastrój, można jechać! Na 5 stopów, które mi się trafiły, aż 4 to moje ukochane TIR-y, uwielbiam duże samochody i widok z góry z kabiny na drogę, małe osobówki, przystanki i znaki... Po dwóch miesiącach tylko w mieście, brakowało mi specyficznego zapachu autostrady, kanapki na krawężniku między jednym autem a następnym. Rozmowy z kierowcami, którym na codzień pozostają inni kierowcy przez CB (nie należą te pogawędki do cytowania;P ) i ich opowiadania. Najwięcej parkingów i na najwyższym poziomie mają we Francji, jednak Hiszpania powala całą Europę swoimi autostradami, które w Niemczech bywają często zakorkowane. Wiem już trochę jak oszukać tachometr i nawet mam pamiątkowe druczki z ostatniej podróży. Wieczór w najlepszym, rodzinnym towarzystwie, naleśniki Młodego i moje wegetariańskie spaghetti, calkowicie naturalne jabłka z sadu Babci, którymi potem częstowałam kierowców. Kilkanaście godzin na Podkarpaciu gdzie gwiazdy świecą bardziej niż gdziekolwiek.

A potem tylko Haloweenowe opijanie nowej pracy (gosh, nie wiedziałam, że tyle ludzi się zmieści u mnie!) i trochę leniuchowania. Skończyło się wolne, jak dobrze.

Witajcie wyzwania! Witaj nowa praco! Witajcie nowi goście! Zaczyna się przygoda pt. Ja i cztery gwiazdki ;))) 


środa, 16 października 2013

Zmiany

Już nie muszę wstawać o 4:15 nad ranem. Marznąć o 5:00 na przystanku by dotrzeć do pracy na drugi koniec miasta. Odczuwam lekkość i swobodę w te ostatni dni. Ostatnie dni mojej starej pracy. Po pięknych dwóch latach, dobre i złe chwile, niesamowite postacie, ciekawe i ciężkie sytuacje, faktury, korekty, przedpłaty, rezerwacje, ceny... To wszystko zostawiam za sobą na rzecz nowych w  nowym miejscu. Kończę ten ETAP swojego życia, zaczynam nowy, bliżej domu, w centrum,  w hotelu o wyższej klasie. 

Przypominam sobie, że to zmiany napędzają nasze życie. Po urlopie i przeprowadzce moje życie się zastało, a wtedy ja nie oddycham w pełni. 

Już niedługo Świetliki z Lindą we Wrocławiu na FAFie. Jaram się tak przeokropnie!!!
https://www.facebook.com/events/170087016530225/?ref_dashboard_filter=upcoming




Nigdy nie będzie tkiego lata... Ale będą inne;)

niedziela, 29 września 2013

Idzie zła...

Wychodzę do pracy o 5 nad ranem. Na ciemnym niebie widać jeszcze gwiazdy, na termometrze znów o jeden stopień mniej. Godzinę później przy porannej czekoladzie, w pierwszych promykach słońca można dostrzec pierwsze ślady przymrozku. Na ścieżce nie pachną już śliwki i mirabelki, teraz slalomem omijam kałuże. Jeszcze nie wszystkie drzewa zmieniły kolory, zdarzają się słoneczne dni, nawet nie pada codziennie, ale w powietrzu ją czuć. Zapach nostalgii i dymu. Jesień. 

Dzisiaj na jarmarku kupując przyprawy usłyszałam, że nadchodzi zima stulecia. Gdyby nie wcześniejsze zakupy naprawdę zepsułoby mi to dzień. Gdzie się można schować przed zimą? I to stulecia? Prowizorycznie kupiłam fiołkową sól do kąpieli, świece z miodowego plastra i ostre papryczki, co by rozgrzewały. Zastanawiam się jak daleko na południe będę w stanie dojechać stopem przed zamarznięciem i czy dostanę "wakacje" od rat na czas zimy. Wyciągam łopatkę znalezioną na plaży w Gdyni - "Berło Krewety", i tęsknię. Jesień podszczypuje mnie i mami swoją nostalgią. Przy okazji tak jakoś nic się nie udaje. Próbuję więc dalej, stanęłam w miejscu i jeśli się nie ruszę to przyjdzie Buka i mnie zje. 


piątek, 20 września 2013

Bez żalu

Bez żalu zostawiam za sobą wspaniałe lato. Wszystkie przygody gorące i szalone pakuje do pudełka, z którego będę wyciągać w zimniejsze dni pojedyncze, rozgrzewające wspomnienia. 

Jesień, moi drodzy. Wypadałoby wpaść w depresję. 

I owszem, są takie ciągoty, gdy pada, zimno, smutno, tramwaj ucieknie z jabłkami z działki. Głowy w szarych chmurach. Staram się nie poddawać i chyba za to dostałam nagrodę. Czeka mnie jeden z najważniejszych tygodni w ciągu ostatnich dwóch lat, który może odmienić wiele. Nie narzekam na to co mam, ale istotą życia jest zmiana, tylko w ten sposób idziemy dalej, nie stoimy w miejscu. Tym bardziej, gdy oferuje się nam coś, czego pragniemy. Spinam się i liczę na przychylność jesieni. 

Dla odstresowania zacznę od wysprzątania mieszkania. Wreszcie swoje 4 kąty, wynajęty pokoik, ale swój, bez tylko moich kurzy na szafkach, bez żadnych kurzy. Doceniam to, że los wie co robi.


środa, 14 sierpnia 2013

Wakacje;)

Wdrapując się na wzgórze do namiotu usłyszałam: "Stary wiesz dlaczego ja tu przyjeżdżam? Żeby poczuć się wolny, chociaż raz w roku!". Woodstock 2013. 

Te wakacje upłynęły pod znakiem wolności. Począwszy od 26 lipca przez dwa tygodnie robiłam dokładnie to na co miałam ochotę, bez pośpiechu, bez zbytniego planowania. Wyruszyłam z przyjaciółmi na wycieczkę do Pragi i Drezna. Pogoda piękna, nawet troszkę za duszno ale ratowaliśmy się zimnym, czeskim piwem. Rozłożyliśmy namiot gdzieś w Czechach, nad jeziorem, posilając się kanapkami robionymi "na kolanie", scyzorykiem. Tak wypoczęci mogliśmy atakować Drezno! Zauroczył nas piękny pałac Zwinger gdzie uraczyliśmy fontannę naszymi zgrzanymi stopami;) Tu się skończyły luksusy, znajomi wrócili do Wrocławia, a mnie wysadzili na drogę w stronę Frankfurtu nad Odrą. Szybciutko złapałam stopa, jadąc z kobietą, której angielski był na poziomi mojego niemieckiego - słabo, ale szczebiotałyśmy całą drogę! Pod wieczór byłam już w Kostrzynie. Spędziłam tam cały tydzień myjąc się w zlewie, kąpiąc się w błocie, bawiąc się na koncertach, spotykając setki nowych ludzi. Wolność. Każdy jest równy, nikt nie jest obcy. Najpiękniejszy festiwal na świecie - Woodstock! Po tygodniu razem z przyjacielem, którego rok temu poznałam wracając na stopa motorem ruszyliśmy, oczywiście wspomnianą maszyną, na Hel. Highway to Hell!!! Przepiękne uczucie obudzić się na plaży pod gołym niebem! Pierwsza kąpiel w morzu Bałtyckim nie należała do najcieplejszych ale to nic. Później ruszyliśmy na Trójmiasto, gdzie po zwiedzeniu Gdańska B. wrócił do domu a ja do znajomych, przespać się po raz pierwszy od 1,5 tygodnia pod dachem i wykąpać się w prawdziwej łazience! Tyle wygrać! Na drugi dzień Sopot, który mnie nie powalił, co wieczorem nadrobiła Gdynia, która już na zawsze zostanie w moim sercu. Kawiarenka internetowa, gdzie w lodówce chłodzi się whisky a na dole można zapalić papierosa. Plaża, nocne nagie kąpiele w morzu, wzgórze z krzyżem, piękne widoki na zatokę, rybki, skwer, InfoBox... I najlepszy przewodnik jakiego mogłam sobie wymarzyć;)

Człowiek jednak zatęsknił za maminymi pierogami, więc po dwóch dniach w Gdyni wyruszyłam na Podkarpacie. Poznałam świetnych ludzi po drodze - oczywiście stopem. Na miejscu nakarmiona przez mamę miałam wreszcie chwile na mały odpoczynek i chwilę lenistwa. Już na drugi dzień wsiadłam do samochodu starego przyjaciela, którego nie widziałam od 5 lat i ruszyliśmy na nasze kochane Bieszczady. Wypad nam minął żubrowo, gdyż trafiliśmy na Dzień Żubra w Lutosławiskach. Urlop jednak ma swoje ograniczenia, więc wróciłam na imprezę urodzinową brata i w niedzielę po wizycie u najukochańszej Babci na świecie znów wyruszyłam stopem - tym razem już do Wrocławia. Dom wzywał, praca też, do której dotarłam po dwóch godzinach snu. Na szczęście tak ją lubię, że nie było mi szkoda zakończenia urlopu. 

Dziękuję wszystkim cudownym ludziom, z którymi spędziłam ten cudowny czas!

Dobrze jest wrócić do domu, na wyspę, do swoich ;) A to mapka przedstawiająca moją wycieczkę:

Oby jak najdłużej utrzymało się we mnie poczucie wolności i opalenizna na skórze ;)



piątek, 14 czerwca 2013

Jeszcze nie

Jeszcze nie jestem gotowa, żeby publikować. Jeszcze się zbieram z podłogi, jeszcze szukam tego co było, żeby złapać się myśli. Jeszcze nie wiem.

A teraz czytam Wojaczka.




*   *   *
 twoje ciało moje dzieło z gliny płodu
wyrzeźbione fantastycznie czułym dłutem
precyzyjnej dłoni tętna świetną lampą
serca w palni znakomicie oświetlone

gdy paruje niewidzialnym światłem ciepła
twoja skóra się wydaje być jak ciekła 
widzę cyple sutków spina parabola
stromej tęczy za tą bramą mi nie zna

jeszcze bliżej twarz lecz blisko piąstka pięty
gdy podnosisz nogę długa perspektywa
nieskończonej łydki uda milowego
ile metrów warg mieć trzeba by całować




KWIAT ZRYWAJĄC, CIEBIE BIORĄC
Kwiat zrywając, kwiat wąchając, ja zarazem
Świat mijałem będąc przy tym w swoim prawie

Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo
Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno






poniedziałek, 11 marca 2013

Nadchodzę!

Nie mam już swojego kurzu na półkach. W zasadzie nie mam półek. Szafek też. Faceta też.

Od dawna nie byłam tak szczęśliwa i nakręcona! Tyle rzeczy na mnie czeka, gdzieś tam. Niespodzianek. Szaleństw. Wolności. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że już od dawna nie oddycham pełną piersią. Z dnia na dzień jest coraz lżej, moja garderoba znajduje się w workach na śmieci, dokumenty i talerze, w sumie to jeden talerz, w innej części miasta. Tylko  moje serce, moje serce jest na miejscu. Pompuje krew jak szalone.

Zbliża się wiosna.

Podobno jestem wielkim, wewnętrznym chaosem i rozpierdolem, nie da się ogarnąć wszystkich moich skrajności, moja dojrzałości jest pozorna i dająca złudzenie bezpieczeństwa. Ach, jak kocham być sobą! Wspaniałą sobą ;) 

Świecie, nadchodzę! 

piątek, 25 stycznia 2013

Dążyć do celu

Znalazłam dziś na półce zbiór wierszy Tuwima. Piękny. Nie mój, na nie mojej półce. Moje są tylko kurze na półkach, tylko do nich mam prawa. 

Może powinnam oglądać więcej bajek w telewizji zamiast je czytać będąc dzieckiem. Dlaczego? Mam zbyt wybujałą wyobraźnię. Do tego bajki z mojego dzieciństwa kończyły się dobrze, zupełnie tak jak te w mojej wyobraźni. Niestety świat wyobraźni i ten nasz, "rzeczywisty", totalnie się od siebie różnią. Czy aby na pewno? Jeszcze rok temu o tej porze powiedziałabym "Wymarz swoje życie! Sprawiaj codziennie by spełniały się Twoje pragnienia" ! A dziś? A dziś nie wiem co mam powiedzieć.

Niedługo lecę do mojej M. do Londynu. Czekam na to jak na zbawienie. Dosłownie. 

Mam nadzieję, że wszyscy pamiętali o swoich Babciach w poniedziałek! Moja czekała aż zadzwonię, tak miło było ją usłyszeć. I tak smutno wyczuć, że nie czuje się najlepiej. Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam, ale moja Babcia jest najlepsza. Wyobraźcie sobie, że wcale nie robi pierogów ani serników. Nie jest babcina jak stereotypowa Babcia. Jest religijnym turystą, jeździ sobie na pielgrzymki, kłóci się z sąsiadem o miedzę, próbuje mnie wyswatać z synem piekarza... Zwiedziła całą Polskę i nie o jednym biskupie skleciła rymowankę. W lecie śpi ze swoim kurkami i grzebie w swoich grządkach. Cała rodzina powtarza, że przeżyje nas wszystkich ;) Oby ;)

Chciałabym być tak odważna jak moja Babcia, mieć tyle sił, wytrwałości, upartości by dążyć do tego czego się chce. I mieć, tak ja, dwudziestoparolatka, tyle energii co Ona.